wtorek, 15 października 2013

Jeśli istnieje, to pewnie mieszka właśnie tu - Þórsmörk

Ocean w oddali

To, że cała Islandia jest zbiorem cudów przyrody i przepięknego krajobrazu – wiadomo nie od dziś. Ale, że istnieją tutaj miejsca, które zdecydowanie wykraczają poza pojęcia cudu i piękna, nie jest już takie oczywiste, przynajmniej z perspektywy stolicy Wyspy. A one są, naprawdę. Dzisiaj przedstawiamy jedno z nich – Þórsmörk. „Lasy Thora”, bo tak w wolnym tłumaczeniu należy rozumieć tą nazwę, dla jednych są tylko łańcuchem górskim, rozciągającym się ok. 150 km na południowy – wschód od Reykjavik, dla innych to cała piękna dolina, wyrzeźbiona przez dawne, potężne lodowce, pokrywające islandzki interior. Całość jest w istocie nie skażoną przez człowieka krainą, która pozwala doświadczyć wrażeń rzadko gdzie indziej spotykanych. Można zobaczyć pełną ciemność nocy, niewzruszoną żadnym światłem. Usłyszeć głuchą ciszę w samym środku dnia. Dotknąć skały, ulepionej przez lód i lawę.

Gdzieś w Þórsmörk

Niech nikogo nie zdziwi odległość Þórsmörk od stolicy. 150 km, z pozoru 2 godziny spokojnej jazdy, to w rzeczywistości namiastka podróży w dalekie, nieznane kraje, gdzie brak wszelkich dróg jezdnych. W zasadzie do Þórsmörk można dostać się na dwa sposoby: albo pieszo przez góry albo samochodem z napędem 4x4 lub specjalnie przystosowanym amfibiobusem. Bo, jadąc pojazdem do Þórsmörk, trzeba też trochę popływać. Z brzegu do brzegu, ponieważ szlak jezdny (bo to nie droga w powszechnym tego słowa znaczeniu) do doliny przecina szereg mniejszych lub większych rzek, które spływając wprost z lodowca Eyjafjallajökull, rozlewają się na, przypominającej wielką czarną pustynię, równinie. Przekraczając Krossę, ma się rzeczywiście wrażenie, jakby autobus był w istocie łodzią, gdy, w połowie zatopiony, przejeżdża przez tą rwącą, górską rzekę.

Nasz autobus, prowadzony przez bardzo leciwego kierowcę, który w pełni opanował coś, co nazywa się siłą spokoju

Przejazd przez Krossę


Wyschnięta laguna lodowca Eyjafjallajökull

Þórsmörk podzielone jest na kilka rejonów, z których każdy określony jest specjalną nazwą. Wjeżdżając w dolinę, najpierw dociera się do Husadalur, gdzie znajduje się niewielkie schronisko, bardzo popularne wśród Islandczyków, zwłaszcza w miesiącach letnich. Dalej dolina zawęża się. Ten obszar to Langidalur, tu również znajduje się małe schronisko, czynne z reguły latem. Ostatnim z miejsc, do których można dotrzeć pojazdem jest Basar. Tutaj, nieomalże na końcu doliny, towarzystwo turystyczne Utivist wybudowało dosyć sporych rozmiarów schronisko turystyczne, bardzo dogodny punkt wyjścia na rozliczne górskie szlaki.


Basar znajduje się tej części doliny, którą czasami określa się również jako Godaland. I chyba ta nazwa zdaje się najdokładniej określać ten ogrom wrażeń estetycznych i duchowych, który uderza wszystkich odwiedzających to miejsce, nie tylko zagranicznych turystów. Zapytana jedna z Islandek przebywających akurat w schronisku w Basar o to, które z górskich miejsc w Islandii jest jej ulubionym, bez chwili zawahania odpowiedziała – Þórsmörk. Wraca tu tak często, jak to tylko możliwe, a widok doliny, jest zawsze inny, ale jednakowo zapierający dech.

Basar

Ogrom przestrzeni zachęca do wędrówki w górę, skąd lepiej można podziwiać to co w dole, i to co jeszcze wyżej, bo nad nami górują trzy przepiękne lodowce, które przykrywają drzemiące wulkany, z których jeden 3 lata temu pozmieniał co nieco ten wieczny krajobraz krainy boga Thora. Aby zobaczyć jak, trzeba wyruszyć w górę. My wyjątkowo przystajemy na dłuższą chwilę w dole, łapiąc tyle, ile się da ze spotkanego przypadkiem raju.

W drodze
Godaland










Pardwa górska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz