Czym dla panoramy Krakowa jest Kopiec Kościuszki, tym dla Reykjaviku jest wznosząca się majestatycznie pod drugiej stronie zatoki
Esja. Ta niezbyt wysoka (bo wyrastająca „tylko” 914 metrów nad poziom morza) góra dominuje
nad całym miastem wraz ze swoim południowym stokiem, który dosyć stromo zdaje się opadać wprost do Oceanu.
Jednak wbrew pozorom to nie stromizna ścian jest największym
problemem związanym z wejściem na szczyt, a samo dotarcie do oddalonego o 20 km
od centrum miejsca zwanego Esjuberg, skąd bierze swój początek znakomita
większość dróg na Esję. Dostać się tam najlepiej jak wszędzie w Islandii –
własnym samochodem. Dla nie
posiadających takich luksusów pozostają dwie możliwości: auto-bus lub
auto-stop, z których (jak było dane nam się przekonać) równie trudno skorzystać. Jadąc autobusem trzeba zaopatrzyć się w tzw. „transfer ticket”,
dzięki któremu za 350 ISK będziemy w stanie przejechać dwiema liniami z samego
centrum aż do Esjuberg. Autostop wymaga
więcej poświęcenia, bo żeby mieć szanse coś złapać, czy to w stronę Esji czy gdziekolwiek
indziej, trzeba okazać więcej hartu ducha i pomaszerować ze 5 km na przedmieścia Reykjaviku,
gdzie faktycznie zaczyna się słynna droga nr 1.
Samo wejście na szczyt jest ponad godzinną wędrówką po dosyć
stromym zboczu, na którym pełno mieniących się w odcieniach czerwieni skał pochodzenia wulkanicznego,
przeplatających się z zielenią skarłowaciałych brzóz i całą paletą kolorów sporej
ilości gatunków kwiatów. Im wyżej, tym krajobraz zdaje się coraz bardziej przypominać ten
na księżycu. Powyżej miejsca nazywanego „Steinn” szlak zaczyna piąć się po
dosyć stromych skałach (w niektórych miejscach zainstalowano nawet całkiem
solidne łańcuchy), wyprowadzając na pierwsze rozległe wypłaszczenie –
Thverfellshorn, z którego można podziwiać przepiękną panoramę okolic
Reykjaviku.
|
Reykjavik! |
|
Trzy kolory |
Większość lokalsów jak i turystów kończy tu swoją wędrówkę. I niech
żałują! Idąc 20 min w głąb płaskowyżu w kierunku właściwego wierzchołka Esji,
dochodzi się do ni to grani ni uskoku, z którego otwiera się widok na przeciwną
stronę góry- przepiękną dolinę polodowcową, której środkiem spokojnie meandruje rzeka wprost do Oceanu.
|
Prosto do Oceanu |
! |
Każda góra wymaga ofiar! |
|
Bardzo odludne miejsce... księga gości na Steinn |
|
Końca nie widać |
|
Ubezpieczenia na szlaku |
Trzeba mieć szczęście urodzić się i mieszkać w mieście, z
którego równie blisko nad morze co w góry, w wypadku których „wysokość nad
poziomem morza" nabiera całkiem dosłownego znaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz